Inteligencja makiaweliczna
Inteligencja makiaweliczna
Tomasz Witkowski
Udostępnij
Ewolucja człowieka a w szczególności jego umysłu jest jedną z największych zagadek natury. Koncepcja inteligencji makiawelicznej, która stanowi kanwę książki wyjaśnia w jaki sposób złożoność życia społecznego doprowadziła do powstania tak złożonego mózgu jakim obecnie dysponujemy. Autor wyjaśnia pochodzenie inteligencji społecznej i politycznej. Pokazuje w jaki sposób teoria umysłu, czyli umiejętność przewidywania motywów działania innych osobników stymulowała rozwój naszej inteligencji, w jaki sposób wykształcała się w nas umiejętność obrony przedmakiawelicznymi zakusami innych. Książka godna polecenia wszystkim, którzy poszukują głębszego zrozumienia naszego zachowania.
Opinie:
"Największą zagadką przed jaką stoi człowiek jest on sam; Skąd pochodzimy? Czy różnimy się zasadniczo od innych zwierząt? Czy postępowaniem naszym rządzi rozum czy instynkty? Jaka jest relacja pomiędzy umysłem a mózgiem? To tylko niektóre z pytań, na które nauka poszukuje odpowiedzi. Dlatego sądzę, że „Inteligencja Makiaweliczna” Tomasza Witkowskiego, która włącza się w ten nurt poszukiwań, znajdzie wielu czytelników. Ludzką naturą zainteresowani są dziś już nie tylko psychologowie; w jej badania i wielką, nie wolną od swarów, debatę na jej temat angażują się także biolodzy, neurolodzy, socjologowie, prymatolodzy, nie mówiąc o ekonomistach i politologach. W skrajnych wersjach, koncepcje ludzkiej natury przyjmują, z jednej strony, postać biologicznego determinizmu, w myśl którego jesteśmy tylko skomplikowanymi automatami zaprogramowanymi do reprodukcji, z drugiej zaś marzycielskiego humanizmu, którego wyznawcy głoszą, że umysł ludzki jest wolny od biologicznych uwarunkowań. Oba przeciwne obozy zgodne są jednak co do tego, że zagadka człowieczeństwa tkwi w ludzkim mózgu. Tomasz Witkowski, który jest psychologiem, w sporze tym stara się zająć pozycję rozjemcy, próbującego doprowadzić uczestników sporu do pojednania. By dowiedzieć się w jakiej mierze mu się to udaje trzeba przeczytać jego książkę."
Z recenzji prof. Krzysztofa Szymborskiego
Książka próbuje (to dobre słowo) wyjaśniać naturę i sens ludzkich zachowań. Równocześnie pozostawia czytelnika z bagażem wątpliwości. Autor nie próbuje nawet udawać, że jest czegokolwiek pewien. Wniosek: dobra pozycja, zwłaszcza dla zapalonych poszukiwaczy.
Recenzja czytelnicza
O Autorze:
Zawsze byłem śpiochem. Poranne wstawanie przysparzało mi fizycznego bólu do tego stopnia, że cały okres dzieciństwa, kiedy musiałem zrywać się, aby dotrzeć do szkoły, wspominam źle przez pryzmat tych porannych tortur. A jednak zdarzały się dni, kiedy sam, z własnej woli wstawałem o świcie. Tak było wówczas, kiedy w jakiś dzień wolny od lekcji wyruszałem o świcie do lasu. Przełykałem smak niedospanej nocy, zabierałem przyszykowany wieczorem chlebak i wyruszałem. Rześkie, a czasami mroźne powietrze, szybko zmywało ostatnie resztki snu, a cisza poranka sprzyjała skupieniu. Po jakiejś godzinie marszu dochodziłem do śródleśnych łąk, mokradeł, gdzie miała swoje ostoje zwierzyna. Tam zaczynały się podchody, kluczenie albo wyczekiwanie. Wszystko to po to, aby spotkać się jak najbliżej, niemal twarzą w twarz, ze stadkiem saren, z jeleniem, z dzikiem, aby poobserwować zwierzynę. I nawet nie chodziło o zrobienie zdjęć. Pierwsze próby, kiedy udało mi się dotrzeć na odległość kilkunastu, dwudziestu paru metrów, co już samo w sobie jest sporym wyczynem, wykazały, że na zdjęciu widnieje mała, ledwo rozpoznawalna plamka, która pierwotnie była z trudem wytropionym kozłem sarny. Trofeum w postaci zdjęcia nie było celem tych wysiłków. A więc czy było coś ponad te powody?
Dzisiaj, patrząc z perspektywy czasu na te swoje, dziecięce jeszcze, eskapady uświadamiam sobie, że chodziło o coś w rodzaju gry. Owa gra była grą dwu inteligencji. Inteligencji, (lub jak woleliby niektórzy – instynktu), zwierzęcia i mojej. Najczęściej wygrywała inteligencja natury, a moje drobne sukcesy wystarczały jedynie do tego, aby nie zniechęcić mnie zupełnie.
Nie, nie zostałem myśliwym i nie gram w tę grę o wyższych (przynajmniej dla natury) stawkach. Z przyjemnością natomiast włóczę się nadal po lasach, polach, a do zrywania się o świcie skłaniają mnie prawie wyłącznie wyprawy w góry. Gra dwu inteligencji zamieniła się raczej w potrzebę obserwacji, zrozumienia, zbadania. Z równie wielką - jak kiedyś - pasją poszukuję dzisiaj śladów rzeczywistych motywów zachowań ludzi i zwierząt w gąszczu badań, eksperymentów. Czasami daję się zwieść fałszywym tropom, czasami gdzieś pojawi się upragnione odkrycie, by wkrótce ukryć się w gąszczu nowych faktów, jak spłoszona sarna.
Inteligencja makiaweliczna jest relacją z takiej wyprawy w poszukiwaniu śladów odpowiedzi na jedno z bardziej podstawowych pytań – o odrębność rodzaju ludzkiego, o to, w którym momencie zaczyna się nasze człowieczeństwo.